Próby ognia bez ognia (no dobra, może jakieś ognisko się trafiło, czy coś w ten deseń). A więc tak - byłem w kinie na "Więzień labiryntu: Próby ognia", jak z resztą nieciężko jest się domyślić. 
I powiem szczerze, że nawet mi się podobało.


Było sporo akcji, ładne widoczki, post-apo, zombiepodobne stwory  i o wiele więcej fajnych rzeczy. Film taki bardziej młodzieżowy, ale i starszy widz może iść sobie na niezobowiązujący seansik, tylko żeby nie oczekiwał czegos megaambitnego. Wiadomka.

W zasadzie jedyne większe dafuq, które zaliczyłem, to kilkakrotnie powtarzające się wątki z jakąś tam organizacją, bossem i ucieczką. Trochę dziwnie to wyglądało, jak co 20-30 minut bohaterowie wpadali z impetem (lub zostali uratowani/zaatakowani) do ukrytej bazy pełnej ludzi, a po kilku chwilach już spierniczali stamtąd w podskokach. I tak z bandy do bandy, ale generalnie ciągle coś tam się działo, więc nie ciągnęło się jak makaron i dało się to skonsumować (makaron też się da, nawet taki rozgotowany, albo surowy - choć tego ostatniego nie polecam za specjalnie).

Ze śmieszniejszych ciekawostek, to naliczyłem w filmie trzech aktorów z "Gry o Tron" (z tym, że jeden był juz od pierwszej części). Takie tam, easter eggs!

Nie jestem pewien czy czasem bardziej nie przypadła mi do gustu pierwsza część Więźnia (bo oglądałem raz i to sporo czasu temu), ale sądzę, że jedynka jakoś bardziej komponowała się z tytułem i chyba miałem większe "WOW" podczas seansu. Ale w dwójce obleśnie zabawne zombiecosie wygrywały wszystko. Trochę taki młodzieżowy "Walking Dead" w klimacie "Mad Maxa", z aktorami z "Gry o tron" :v

Polecam generalnie, fajna zabawa ;) Oglądaliście jedynkę, a może dwójkę? Co sądzicie?