Na film "Turbo" czaiłem się  już całkiem długo i w końcu przyszło mi się za niego zabrać. Szybcy i wściekli w wersji ślimaczej to jest to! :P


Mały ślimak z  wielkimi marzeniami. Monotonne, ubogie w rozrywkę i adrenalinę życie -  za wyjątkiem akcji z morderczą kosiarką, która raz na jakiś czas  wyjeżdża przystrzyc trawnik i okrutnego dzieciaka na rowerku, który z  chęcią przejechałby każdego wypatrzonego w trawie brzuchonoga (bo nie  chciałem pisać 'mięczaka' - w końcu jakiś ślimak mógłby się za to  obrazić, co nie?). Niewielki koleś ze skorupą na plecach postanawia  zmienić swoje życie i nieoczekiwanie nabywa niesamowitą moc - staje się  tak szybki, że może stanąć w szranki z zawodowymi rajdowcami... i... w  sumie... właśnie to postanawia zrobić. Turbo chce udowodnić samemu sobie  i przy okazji innym ślimaczym niedowiarkom, że jest zdolny do wielkich  rzeczy. 

Film naprawdę ogląda się bardzo przyjemnie i  wciąga od pierwszych minut. Pięknie wykonana bajka nie tylko dla  najmłodszych, ale również dla tych starszych widzów. Nietypowy pomysł na  fabułę, ale ślimaki serio dały radę! Animacja wciągnęła mnie do tego  stopnia, że zacząłem pogrywać (z różną częstotliwością) w gierkę na  androida ze ślimaczymi wyścigami i totalnie polecam wszystkim :D 

Daję 8/10 misek spaghetti! Smakowity film!

Ok. Nie chciałem wyrażać swojej opinii, zanim nie obejrzę całego sezonu One Punch Mana (dla niewtajemniczonych, w skrócie: anime o takim łysym gościu, który wszystkich rozwala jednym ciosem). 12 odcinków za mną, dalszej części pewnie jeszcze długo nie będzie, a szkoda.

Nie jestem typem miłośnika anime i mógłbym policzyć na palcach jednej ręki produkcje, które naprawdę mnie wciągnęły. Swego czasu były to Poksy, Digimony, Dragon Ball, Bayblade, później zafascynował mnie mroczny Hellsing (akurat wyszło pięć, co za fart!). Mang również nie czytam, w życiu przeczytałem pewnie zaledwie kilka kartek (śmiało, można rzucać we mnie pomidorami, przydadzą się do spaghetti!), bo zdecydowanie wolę komiks amerykański, coraz częściej sięgam też po polski. Gusta są różne, pewnie też dużo zależy od środowiska, w jakim człowiek wyrasta i co jest aktualnie na topie. Za moich czasów w szkole graliśmy w marynarza o karty DBZ, aaach, wspomnienia...


One Punch Man opowiada o losach łysego kolesia w żółtym trykocie, który ‘bawi się w bohatera’ i sfrustrowany jest faktem, że nie może sobie znaleźć godnego przeciwnika. Kilka pierwszych odcinków jest takich dość luźnych - pojawiają się potwory wszelkiej maści, a Saitama (bo tak zwie się nasz bohater) staje z nimi w szranki, żeby ocalić swoją mieścinę. Niebawem pojawia się drugi silny gostek, który - w odróżnieniu od głównego bohatera - jest dość poważny i dostrzega w Saitamie swojego guru. Dość szybko zatem robi nam się dwóch głównych twardzieli, którzy jednak świetnie ze sobą kontrastują pod względem charakteru. Po tych kilku pierwszych epizodach, akcja nam się bardziej zawiązuje, dochodzi całkiem sporo nowych postaci, a historia One Punch Mana zaczyna się rozwijać. W międzyczasie możemy też zajrzeć na kilka chwil do przeszłości, żeby poznać genezę superherosa. Mógłbym wypisać co sądzę o postaciach, poszczególnych odcinkach i rozwiązaniach fabularnych, ale nie chciałbym psuć innym zabawy i spoilerować. 

Do One Punch Mana zasiadłem głównie dzięki Pan Rysownik (dzięki!), który często o serii wspominał, ale również nagromadzenie fanartów i urywków z Saitamą w sieci miało tu swoją rolę. Serię oglądało mi się wyśmienicie - głównymi zaletami są przede wszystkim: świetna oprawa graficzna i ogromna porcja humoru. Saitama to taka trochę chodząca parodia, choć jak ziomeczek przywali, to nie ma przebacz!

One Punch Man to naprawdę świetnie zrobiona produkcja - nie wiem jak jest z podobieństwem do pierwowzoru mangowego - ale po opiniach innych można się zorientować, że dość dobrze trzymali się oryginału. W każdym razie polecam gorąco wszystkim - nawet tym, co (podobnie jak ja) mangowcami nie są. Ja się ubawiłem przednio i na pewno obejrzę kolejny sezon, gdy tylko wyjdzie!

Było pysznie, zatem daję 9/10 misek spaghetti.