Minionki, retro-Demolka, Mikołaj z ekipą, Mexico i... banana! (polish)

Leave comment!

Jestem leniwą bułą, leżę i oglądam, czyli zajawki na filmy animowane ciąg dalszy! Tym razem zabrałem się za oglądanie następująych tytułów: "Minionki", "Ralph Demolka", "Strażnicy Marzeń" oraz "Księga Życia". Podzielę się wrażeniami. Być może kogoś namówię do obejrzenia ;)


Już pierwsze sekundy "Minionków" sprawiły, że miałem banana na twarzy. Poznajemy historię żółtych tic taców od samego początku, choć według mnie mogliby trochę przeciągnąć poszczególne etapy. Chociaż geneza nie trwała długo, bo wszystko zostało przekazane w niemal telegraficznym skrócie, to jednak ubawiłem się przy tym przednio. Później przyszedł czas na rozwinięcie aktualnej fabuły i tu już tak super zabawnie nie było - spodziewałem się też, że nie będzie się wszystko rozgrywało w teraźniejszości... Ale całkiem przyjemny film, na poprawę humoru i. BANANA! I do przodu!

"Ralph Demolka" przenosi nas do świata gier komputerowych. A w zasadzie do salonu z automatami, gdzie stoi 30-letni już sprzęt z retro grą, w którym tytułowy Ralph odgrywa rolę niszczyciela budynku. Męczy go już spanie na wysypisku, niedocenianie przez kolegów z automatu i to, że jest negatywnym bohaterem. Chciałby zostać doceniony, zaprzyjaźnić się z innymi postaciami i choć raz zdobyć medal bohatera. Postanawia za wszelką cenę dowieść innym, że on również może być "tym dobrym". Świetnie zrobiona animacja, najeżona smaczkami dla miłośników starych, dobrych, pikselowych gierek, do tego ciekawi bohaterowie, niebanalny scenariusz i masa rozrywki. Niejednemu się łezka w oku zakręci, gdy odpali sobie Ralpha, także polecam gorąco.

Ekipę ze "Strażników Marzeń" znałem już (a przynajmniej jej większość) na wiele miesięcy wcześniej, nim sięgnąłem po ten film. Męska wersja Elsy z "Krainy Lodu" i wyrośnięty Królik z bumerangiem stoją już, w postaci figurek, na moich półkach już dobry kawał czasu. Tak też się jakoś złożyło, że w reszcie odpaliłem sobie film. Szału nie było, ale oprawa graficzna bardzo przyjemna, fabuła całkiem ciekawa i było kilka nawet zabawnych scen. Jakoś tak mnie za bardzo nie porwało, ale całkiem przyjemna animacja na jesienny wieczór.

"Księga życia" to moim zdaniem mocno niedoceniona animacja. Jakoś tak się o niej nie mówiło za bardzo, chyba że jakimś cudem mnie te 'rozmowy' ominęły. Zabrałem się do oglądania z lekkim dystansem, bo nie byłem pewien czy te drewniane figurki postaci będą ładnie i płynnie prezentować się na ekranie. Ale wszelkie moje obawy w mig się rozpłynęły i obejrzałbym jeszcze co najmniej kilka tego typu animacji. Totalnie porwał mnie ten pacynkowy świat, ten klimat Meksyku, piękna historia, opowiedziana w niesamowitym stylu. Miłość, śmierć, rywalizacja, Mexico... Polecam!

Oglądaliście któryś z tych filmów? Jeśli tak, to podzielcie się swoją opinią. Chętnie przeczytam. Mam też nadzieję, że zachęcę niektórych do sięgnięcia po któryś z wymienionych tytułów, bo w końcu właśnie w tym celu powstają tego typu teksty :)

0 komentarze:

Post a Comment